Zmierzch przejmuje panowanie nad maleńką wyspą. Wiatr nie
dając za wygraną, rozbija się o wanty i
fały. Postanawiamy rozejrzeć się nieco po okolicy. Tuż przy marinie wyłania się
wydrążony w skale tunel na kamienistą, niewielką plażę. Kierujemy się na ostrą,
niewzruszoną rozszalałym oceanem skałę, z której rozpościera się widok na
błyszczącą tysiącem świateł Teneryfę.
Magia La Gomery S. Pawełczyk |
Atmosfera tego niepozornego miejsca jest
magiczna. Przestaje myśleć o tym, co będzie dalej, o incydencie z podchodzenia
do kei, o czekającym nas długim i trudnym przelocie. Zatapiam się w Gomerę
wszystkimi zmysłami, a w głowie pojawia się śmiała i zupełnie naturalna myśl,
że mogłabym tu zostać. Na zawsze. Piękno i potęga Oceanu zachwycają mnie i
budzą nieskończony respekt. W tym
momencie nie potrafię sobie wyobrazić, że istnieje jakakolwiek inna
rzeczywistość. Już dawno nie byłam bardziej „tu i teraz”.
Poranna tęcza S. Pawełczyk |
Poranek na Gomerze przywitał nas nieśmiałą tęczą na tle
granatowego nieba. Dobry nastrój nie opuszcza mnie od wczorajszego wieczoru.
Już mamy zasiadać do śniadania w kokpicie, gdy Jasiek przybiega na pokład z
niesamowitą informacją:
- nie zgadniesz, co stoi naprzeciwko nas!!
Wytężam wzrok, a serce zaczyna mi bić jak szalone.
- to jest Polonez, TEN Polonez!
Polonez w całej okazałości! K. Pawełczyk |
Popadamy z Jaśkiem w euforię niczym małe dzieci w ogromnym
sklepie z zabawkami, czego inni nie potrafią zrozumieć – w końcu dla nich jacht,
jak jacht. Biegnę po aparat i nie mogę uwierzyć, że na maleńkiej wysepce,
gdzieś na Atlantyku spotykam polski jacht, na którym kpt. Baranowski okrążył
ziemię! Jacht, o którym czytałam i z którym przeżywałam wszystkie piękne i
trudne chwile podczas lektury „Drogi na Horn”. Jestem absolutnie zachwycona! A
to dopiero początek atrakcji jakie szykuje nam Gomera.
"Moim zdaniem widać Teide" K.. Pawełczyk |
Na jednej z wąskich uliczek znajdujemy samochód, którym
zamierzamy eksplorować wyspę. Po chwili jazdy znad chmur wyłania się Teide.
Krótka przerwa na robienie zdjęć i ruszamy dalej w kierunku słynnych
wawrzynowych lasów. Oczywiście obowiązkowym punktem na trasie jest kawiarenka z
leche leche. Udaje nam się wypić cudowny napój zanim wycieczka niemieckich
emerytów na dobre opanowała lokal. Ciężkie
deszczowe chmury wiszą nad górami, dolinami i wąwozami, pokrytymi soczystą
zielenią. Zastanawiamy się głośno, czy pogoda okaże nam nieco łaskawości i choć
na chwilę zza ołowianych zasłon wyjrzy upragnione słońce.
To jest właśnie Gomera K. Pawełczyk |
Piękno natury K. Pawełczyk |
Zjeżdżamy w kierunku
kamienistej plaży, a temperatura zaczyna podejmować z nami współpracę,
pozwalając na zrzucenie sztormiaków i czapek. Obłe kamienie i delikatny szum
wody sprawiają, że miejsce to wydaje się być idealnym na przedpołudniową
drzemkę. Trudy wieczornej wachty przy rumie dają się we znaki i szybko ulegamy
pokusie wyłożenia się na twardym legowisku. Poczucie błogiego spokoju rozpływa
się po całym ciele, potęgując chęć zostania tutaj na dłużej. Niestety Sebastian jako samozwańczy kierownik
wypraw lądowych, przerywa nam słodkie leniuchowanie przedstawiając kolejne
punkty wycieczki.
Drzemka jest zawsze dobrym pomysłem! J. Bratek |
W lesie wawrzynowym pogoda wraca do sprawdzonego zestawu –
deszczu, chłodu i mgły. Jednak jako prawdziwe wilki morskie nie dajemy za
wygraną i ruszamy na jeden ze szlaków, ukrywając skrzętnie przed sobą delikatną
acz upartą zadyszkę, łapiącą na każdym podejściu.
Wawrzynowy, tajemniczy las... S. Pawełczyk |
Po krótkim spacerze marzymy o
dwóch zaledwie rzeczach – cieple i jedzeniu. Co bardziej wymagający
konkretyzują jedzenie do paelli a ciepło do 25 stopni. Ruszamy zatem na
południe Gomery w poszukiwaniu jednego i drugiego, zachwycając się po drodze
niesamowitymi widokami. Wreszcie docieramy do wymarzonego raju – ciepłej i
słonecznej mekki hippisów, w której każda knajpka oferuje lokalne specjały
kuchni kanaryjskiej.
Tymczasem na południu... K. Pawełczyk |
Wybieramy jedną z nich, a zmęczone umysły gubią
natychmiast zdrowy rozsądek, dając się ponieść ucztowaniu z piekielnie drogim,
ekologicznym i lokalnym winem w tle. Ostatnie beztroskie i cudowne chwile tego
wieczoru spędzamy nad brzegiem oceanu – oderwani od rzeczywistości,
rozleniwieni i szczęśliwi…
Katarzyna Pawełczyk
Dobranoc :) K. Pawełczyk |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz