Droga pośród niczego – jedna z wielu –
wcale nie wskazuje by na jej końcu znajdował się najsłynniejszy wodospad
Islandii, czyli Gullfoss zwany też „Złotym Wodospadem”, jeden z obowiązkowych
punktów na trasie Golden Circle. Pogoda nie sprzyja złotym refleksom na wodzie –
niebo jest szczelnie zasnute ołowianymi chmurami, z których od czasu do czasu
spadają zimne krople. Nagle pośród niczego pojawia się niepozorny budyneczek i
maleńka tabliczka „Gullfoss”, a ostatecznym potwierdzeniem, że dotarłyśmy do
właściwego miejsca jest duży,
turystyczny autokar, czekający niewzruszenie na tłumy odkrywców Islandii. Uzbrajamy
się w aparaty, selfie sticki, dodatkowe
warstwy ubrań i ruszamy na spotkanie z wodospadem. Na chwilę przed tym jak
zobaczymy miliony metrów sześciennych przelewającej się wody, słyszymy ją
dokładnie. Przepiękna symfonia natury potwierdza potęgę wodospadu. Wreszcie po
pokonaniu kilkunastu śliskich schodków pokazuje się w pełnej okazałości – jest ogromny!
Gullfoss K. Pawełczyk |
Jesteśmy pod wrażeniem - nie potrafimy powstrzymać dziecięcego zachwytu i
szerokich uśmiechów. Po raz kolejny rzeczywistość okazuje się znacznie lepsza od
marzeń, a to dopiero początek. Schodzimy na wszystkie punkty widokowe, by żaden
szczegół i żadna perspektywa nam nie umknęła.
Potęga żywiołu K. Pawełczyk |
Chciałabym zatrzymać się w tym
niezwykłym miejscu i chłonąć każdą chwilę niespiesznie. Dokuczliwe zimno, które
jeszcze przed chwilą było nie do zniesienia, przestaje przeszkadzać zupełnie. Pokusa
zatrzymania chwili jest tak duża, że ręce drętwieją naciskając co chwilę spust
migawki, pozbawione błogosławionych rękawiczek.
Czas jest nieubłagany i trzeba jechać
dalej. Idziemy pod prąd turystycznej rzeki, co nie ułatwia zadania. Na
odchodnym szybko zamawiamy jeszcze kawę i zgarniamy kilka pięknych pocztówek. Jedziemy
dalej. Gejzer czeka. Kolejny punkt Golden Circle to wybuchowy Strokkur. Autokary
i samochody ciasno ustawiają się na parkingu, który bardziej sprawia wrażenie
parkingu pod wiejskim supermarketem niż pod
jedną z głównych atrakcji Islandii. Poszukiwane miejsce, dzięki wianuszkowi
ludzi jest banalne do odnalezienia. Zaczyna padać deszcz, ale niektórzy są już
dawno mokrzy, bynajmniej nie od deszczu. Atmosferę wokół miejsca ogrodzonego
cienkimi sznurkami przepełnia napięcie oczekiwania.
Czekając na gejzer K. Pawełczyk |
Ustawiamy się w pierwszym
miejscu, które nie jest szczelnie zakryte przez wianuszek oczekujących na
spektakularne wrażenia. Głęboką ciszę przerywa wybuch gorących strumieni wody.
Podobno przy bezwietrznej pogodzie gejzer może osiągać wysokość nawet 30 m.
Niestety pierwszemu pokazowi towarzyszył dość silny wiatr, co skutkowało tym,
że gejzer bardziej niż w górę, wystrzelił w bok, mocząc doszczętnie stojących
po „niewłaściwej” stronie mocy. Lekkie rozczarowanie zapanowało w tłumie,
szczególnie wśród tych, co nakarmili swoje oczekiwania informacjami z
przewodników. Na kolejną eksplozję zmieniamy miejsca na bardziej strategiczne.
Znowu atmosfera napięcia przejmuje kontrolę nad głodnymi wrażeń turystami. Monika
postanawia podejść jeszcze bliżej i zająć ej zdaniem najlepszą miejscówkę.
Niestety, będąc na lądzie zignorowała żeglarski instynkt i nie wzięła poprawki
na wiatr i w kulminacyjnym momencie wśród piszczących, zmoczonych głosów, dało
się słyszeć również naszą koleżankę. Gdy gejzer wrócił do stanu uśpienia,
podchodzimy do Moniki, która śmieje się sama z siebie, pokazując nam
przemoczone spodnie i kurtkę.
Ciepły prysznic, ot co! K. Pawełczyk |
- Ale jest ciepło! – krzyczy rozbawiona. Rzeczywiście prysznic o temperaturze 100 stopni może nieco podgrzać atmosferę.
Wychodzimy na wzgórze za gejzerem. Droga
jest błotnista i niewyobrażalnie śliska. Deszcz zaczyna zacinać coraz bardziej
i robi się naprawdę chłodno, ale widok z góry jest zdecydowanie wart
poświęcenia! W idealnym momencie przestaje wiać – gorąca woda wzbija się na
wysokość ok. 30 m jakie obiecują przewodniki i wtedy podmuch rozwiewa strugi,
tworząc niemal ścianę wody.
Rozwiany gejzer K. Pawełczyk |
Zaliczamy niezwykły spektakl natury pt. potęga
żywiołów. Warto było poczekać! To dopiero drugi punkt na dzisiejszej liście, a
emocje już sięgają zenitu. Nie możemy się doczekać kolejnych atrakcji i czym prędzej kierujemy się do krateru Kerið.
Katarzyna Pawełczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz