Kolejnym przystankiem na naszej trasie jest Toruńska Stacja Badawcza, która w tym roku obchodzi 40 lecie swojej działalności. Z tej okazji postanawiamy upiec szarlotkę na cześć naszych gospodarzy. Jak zwykle przy akcji o kryptonimie "szarlotka" uwija się cała załoga. Zapachy dochodzące z kambuza przyprawiają o kulinarny zawrót głowy, tym bardziej, że póki nie podarujemy polarnikom wypieku, możemy jedynie pomarzyć o degustacji.
Z serii "znajdź na zdjęciu lisa" M. Byrska |
Zbieramy się do zejścia na ląd. Ponton gotowy, szarlotka zabezpieczona, załoga zebrana w kokpicie. Dwa szybkie przeloty i wszyscy zainteresowani lodowcami mają już stały grunt pod nogami. Na brzegu wita nas wesoła grupa naukowców i filmowców - trafiliśmy akurat na ekipę, która kręci film z okazji jubileuszu stacji w Kaffioyra.
Szarlotka zostaje przyjęta z nieskrywaną radością i niemałym zaskoczeniem.
- To może zjemy ją pod lodowcem? - pada propozycja nie do odrzucenia.
Foki zgrabnie pozowały do zdjęć M. Byrska |
Po drodze spotykamy foki wygrzewające się tuż przy brzegu. Chwilę później drogę przebiega nam lis polarny. Spitsbergen hojnie pokazuje rdzennych mieszkańców, a my skwapliwie uwieczniamy ich na zdjęciach. Droga na tą jedyną w swoim rodzaju lekcję geografii okazuje się długa i męcząca. Gdy wreszcie docieramy na miejsce, łatwo rozróżnić żeglarzy od naukowców. Ci pierwsi padają wykończeni na kamienie, które zdają się być niezwykle wygodne w tej chwili. Ci drudzy natomiast, przyzwyczajeni do długich wędrówek, gromadzą się zupełnie niewzruszeni wokół profesora, który zaczyna wykład o lodowcach Arktyki. Po zaspokojeni głodu wiedzy, przychodzi czas na zaspokojenie głodu szarlotkowego. Wierzcie lub nie, ale w tych okolicznościach zwykła szarlotka smakuje wręcz obłędnie!
Do bazy musimy przejść kolejnych kilka kilometrów. Ciekawi życia codziennego polarników nie marudzimy jednak zbytnio i sprawnie ruszamy w drogę, żegnając ostatnim spojrzeniem lodowiec. Nagle za plecami słyszymy charakterystyczny huk - tak, tego nie da się pomylić z niczym innym! Zaraz odbędzie się piękny spektakl starego lodowca. Patrzymy więc w napięciu i po chwili odrywa się od zwartej masy wielka bryła lodu - to się nazywa pożegnanie z pompą!
Stacja okazuje się być niezwykle małym, ale bardzo przytulnym miejscem, pełnym książek, zdjęć i pamiątek pierwszych arktycznych wypraw. Po ciepłym, dosłownie (w stacji było gorąco!), przyjęciu czas wracać na jacht i ruszać dalej na południe.
Arktyczna szarlotka - pycha! M. Byrska |
Profesor opowiada o lodowcu M. Byrska |
W którą stronę lepiej? ;) |
Pogoda postanowiła sprawdzić, czy
da radę popsuć nam humory. Po pięknym słońcu i względnym ciepełku nie pozostał
nawet ślad. Na wachcie jest szaro, mokro i chłodnawo. Marcin postanawia
postawić żagle i pohalsować się trochę, bo oczywiście jedynym kierunkiem
wiatru, jaki może wiać na Spitsbergenie jest wmordewind. Całe szczęście, że
wieje na tyle, by móc w bajdewindzie wyciągnąć te 5 węzłów. Po drodze do
polskiej stacji badawczej Hornsund mamy odwiedzić dwie kolonie morsów. Pierwsza
z nich powinna za chwilę się pojawić. Dostaje zadanie wypatrywania zwierzaków
na brzegu. Chłopaki siedzą pod pokładem, grzeją się i uzupełniają moje zapasy
herbaty z sokiem, niezastąpionej za sterem. Po dwóch godzinach nawet nie
starali się by pytanie „Zmienić Cię?” brzmiało ochoczo i wiarygodnie, bo za
każdym razem odpowiadałam: „Absolutnie nie! Muszę nacieszyć się żaglami”. I
rzeczywiście po rozłożeniu grota i genuy przestaje odczuwać dyskomfort
termiczny, za to cieszę się jak dziecko, że wreszcie mogę sunąć bez
akompaniamentu silnika. Morze ma siny kolor, wzmagają się fale, lekki deszcz
zaczyna zacinać, a wszelkie góry pochowały się za mgłą i chmurami. Jestem mocno
zdziwiona swoimi odczuciami w tych mało sprzyjających warunkach – zamiast
niecierpliwie patrzeć na zegarek i zgrzytać zębami, czuje beztroskę, spokój i
taką specyficzną, nieopisaną lekkość, jaką dają tylko żagle.
Zbliżamy się do brzegu, a morsów
jak nie było tak nie ma. Marcin wychodzi z lornetką, ale również nie zauważa
nic co chociaż przypominałoby morsy.
- Marcin, morze mi się kończy… -
sugeruje zwrot.
- Podpłyń jeszcze, ja Ci krzyknę
kiedy – kapitan schodzi po pokład czuwać nad mapą i sondą, po czym dodaje
jeszcze beztrosko:
- Tylko musisz precyzyjnie i
sprawnie zrobić ten zwrot, bo tu jest cholernie płytko!
Zagrzana do boju, w pełni
gotowości czekam na komendę. Na pokład wychodzi Darek, co znaczy, że zaraz
będzie się działo. Pada „do zwrotu”, wychylam ster na burt, a mój oficer szybko
podrywa korbę i sprawie wybiera żagle. Poszło jak z płatka. Morsy zrobiły nas w
konia. Na szczęście jest jeszcze druga kolona morsów po drodze – Richardlaguna.
Tam będą na 100%. W każdym przewodniku, w każdej locji i każdy, kto choć trochę
orientuje się w temacie potwierdza.
Przed wachtą Marty, uczulam ją by
mnie obudziła, kiedy już dopłyniemy do morsów, po czym wsuwam się w śpiwór i
praktycznie od razu zasypiam, twardym i spokojnym snem. Jest mi to potrzebne po
chłodnych 4 godzinach na deku. Budzi mnie budzik, a nie Marta, co z kolei budzi
moje podejrzenia – w końcu do Richardlaguny miało być już blisko. Wyskakuje z
koi i dopytuje obecnych w mesie, czy przypadkiem nie przespałam czegoś
ciekawego. Jak się okazało, morsy po raz drugi zrobiły nas w konia i o ironio,
zwiały też z miejsca, w którym są zawsze. Jesteśmy mocno rozczarowani ich postępowaniem. Trzeba płynąć dalej. Niestety jakby mało było wiatr prawie
gaśnie i zamiast sunąć szybciutko na południe stoimy niemal w miejscu.
- Marcin, włączmy silnik, bo
męczymy te żagle jak dzieci kota – krzyczy rozżalony Marcin (oficer) z góry. W
odpowiedzi z dołu salwa śmiechu. Atmosfera zdecydowanie się polepszyła, mimo że
kapitan pozostaje nie ugięty.
W końcu wiatr i morze
postanawiają pokazać, kto tu rządzi. Rozwiewa się porządnie, a morze postanawia
się skotłować, tak aby skutecznie uniemożliwić spokojny sen. Niestety dalej
wieje od dziobu, więc postanawiamy skrócić trasę – do Hornsundu w takich
warunkach nie dopłyniemy w rozsądnym czasie. Nowy plan zakłada odwiedziny w
Lubelskiej Stacji Badawczej w Calypsobyen.
Katarzyna Pawełczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz