Sobota, 4:50 nad ranem dzwoni okrutny budzik. Wyskakuje bez
większych problemów z łóżka, mimo że spokojny sen nie trwał dłużej niż cztery
godziny. Wstawanie na samolot ma jednak więcej sensu niż codzienne wstawanie do
pracy. Po pół godzinie jesteśmy gotowi do wyjścia. Dojazd na lotnisko w
Modlinie przesypiamy jak dzieci, podobnie zresztą jak lot do Oslo, chociaż
udaje mi się zrobić kilka fotek przy lądowaniu.
Tuż nad Oslo k.Pawełczyk |
Norwegia wita nas ostrym
słońcem i temperaturą znacznie powyżej letniej normy w tutejszym klimacie. Planujemy
złapać stopa do Fredrikstad, gdzie czeka na nas drewniany, stary jacht o
klasycznej, przepięknej linii.
Wychodzimy 300 m za lotnisko z uniesionymi kciukami,
uśmiechami na twarzy i kartką z zeszytu, informującą o naszej destynacji.
Trafiamy na dobry moment, bo akurat dwa samoloty wylądowały i sznurek aut
podąża w naszym kierunku. Pełni nadziei i rozochoceni opowieściami jak to się
łatwo łapie stopa w Norwegii patrzymy na kolejne, mijające nas bez wzruszenia
wehikuły. Niestety norwescy kierowcy w większości nawet
nie zwracają na nas uwagi, ostentacyjnie przyspieszając. Zapał delikatnie
odpływa, a na jego miejsce przychodzą rozważania czy autobus nie jest równie
fajnym środkiem transportu. Jasiek
postanowił łapać stopa na siedząco, ja jeszcze z nadzieją wstaje za każdym razem,
gdy na horyzoncie pojawia się samochód. Kolejny samolot wylądował i kolejna
transza aut zmierza po swoich przyszłych pasażerów. Mija nas jeden, drugi,
trzeci. Wyciągam kciuka bez większych nadziei i wtedy zatrzymuje się upragnione Modeno.
- where are you from? – pada pytanie uśmiechniętego kierowcy
- from Poland – odpowiadamy chóralnie
- to tak jak ja!
Okazuje się, że w Norwegii gdyby rzucić kamieniem w
człowieka, prawdopodobnie byłby to Polak. Nowy znajomy podwozi nas do samego
centrum Fredrikstad, opowiadając po drodze co nieco o swoim pobycie w
Skandynawii. Pierwszy autostop poza granicami kraju złapany!
W oczekiwaniu na promK.Pawełczyk |
Do portu mamy dotrzeć miejskim promem. Potem czeka nas
jeszcze krótki spacer, jak go określił właściciel łódki, która ma być naszym
domem przez najbliższy miesiąc. Krótki spacer okazuje się ponad kilometrową
drogą przez plecakową mękę – biorąc pod uwagę moje słabe ramiona, te 20 kg było
dla mnie równoznaczne ze spacerem farmera. Gdy wreszcie docieramy na miejsce,
drewniana klasyczna linia i surowy charakter wynagradzają wszelkie niedogodności tej podróży.
- she’s beautiful – powtarzamy z Jaśkiem jak mantrę, trochę do armatora, trochę do
siebie samych.
Z zewnątrz prezentuje się rzeczywiście wspaniale. Zawsze
marzyłam o pływaniu na takiej jednostce z duszą, która nie zeszła z wielkiej
linii produkcyjnej jednego ze światowych koncernów.
s/y/ Linnea J. Chudzik |
W środku panuje, mówiąc
delikatnie, nieład. Gruba warstwa kurzu pokrywa porozrzucane niedbale
przedmioty. Gretingi nie przypominają podłogi, po której można się bezpiecznie
i bez stresu poruszać. Ogólną ciasnotę potęguje jeszcze bałagan, choć ciasnoty
jako takiej spodziewaliśmy się od początku. W mesie zamontowana jest prawdziwa
lampa naftowa, tworząca niesamowity klimat, z którą ze względu na bliskie
spotkania nie polubię się za nadto. W kambuzie mamy do dyspozycji nieco unowocześniony prymus, rodem z książek
Baranowskiego, a do gotowania musi naszej czwórce wystarczyć jeden zestaw menażek średniej wielkości,
który jak się potem okaże będzie stanowił nie lada wyzwanie logistyczne. W
trakcie rozmowy wychodzą poważne luki w wyposażeniu bezpieczeństwa. Za tratwę
ratunkową ma nam służyć ponton rodem z chorwackich eskapad do urokliwych
zatoczek. Brakuje UKF’ki, koła ratunkowego czy kamizelek ratunkowych. Te
ostatnie mamy na szczęście ze sobą, ale miny nieco nam rzedną, kiedy wychodzą na jaw
kolejne braki. Oczywiście nie zakładamy, że będziemy musieli użyć tego całego
sprzętu. Niemniej jednak wypłynięcie bez podstawowych środków bezpieczeństwa
wydaje się być czystym szaleństwem.
Katarzyna Pawełczyk
Dokąd wypływaliście?;>
OdpowiedzUsuńDokąd wypływaliście?;>
OdpowiedzUsuńMieliśmy przeprowadzać jacht z Norwegii (Fredrikstad, na południe od Oslo) do Finlandii (Turku). Dlaczego się nie udało i co zdarzyło się po drodze? O tym wszystkim (a działo się!) opowiem w kolejnych odcinkach relacji :)
UsuńOt młodość! Baz radia?z lampą naftową? Też bym tak chxiał😈
OdpowiedzUsuńPrawdziwe, klasyczne żeglarstwo! Choć przysporzyło nam to później nie lada kłopotów... ;)
Usuń