Alex ze Staszkiem są ciągle w drodze z Goeteborga, więc
zabieramy się za sprzątanie jachtu sami. Większość rzeczy idzie do wyrzucenia
ku rozpaczy właściciela. Zaraz po czynnościach usuwania zbędnych elementów
idzie w ruch woda z płynem do mycia naczyń, którą szorujemy wszystkie możliwe
powierzchnie. Po półtorej godziny nierównej walki, jacht nabiera ogłady i
wyglądu, pozwalającego na egzystencję w granicach względnego komfortu.
Marina w Fredrikstad J. Chudzik |
Co jakiś czas chłopaki dzwonią, próbując zlokalizować
marinę. Okazuje się to dość karkołomnym zadaniem, gdyż nazwa mariny jest nie do
wypowiedzenia, a do tego my nie do końca potrafimy się zlokalizować wśród kilku
innych w tej części miasteczka. W końcu Jasiek podaje koordynaty, które
prowadzą drugą połowę naszej załogi na drugą stronę zatoki, co znacznie wydłuża
czas ich podróży.
W końcu udaje im się trafić do właściwej mariny. Głodni i
zmęczeni wchodzą na jacht razem z trzecim tajemniczym człowiekiem. Ów człowiek
to Marek, który nadkładając sporo drogi przywiózł do celu chłopaków. Kolejny
sympatyczny i niezwykle pomocny Polak na Skandynawskiej ziemi zostaje z nami do
wieczora, oferując to podwózkę do
Szwecji na zakupy, to dodatkowe garnki do naszego skromnego kambuza.
Za tych co na lądzie, bo ci co na morzu sobie poradzą! J. Chudzik |
Przy szklaneczce rumu zastanawiamy się jak to będzie na
pełnym morzu na tym zabytku. Nastroje zamiast się wyklarować, wahają się od
pełnej euforii do zupełnego pesymizmu. Próbuje nastawić się pozytywnie do
braków, bez których normalnie nawet nie pomyślałabym o wypłynięciu za główki
portu. Wiedziałam, że nie będzie to jeden z tych rejsów na jakich byłam do tej
pory. Wiedziałam, że dużo się nauczę i zdobędę bezcenne doświadczenie
klasycznego żeglarstwa, ale tego co zastaliśmy nie spodziewałam się w aż takiej
skali. W głowie kotłują mi się myśli, to podsycane przez Kapitana Morgana, to
zbijane z tropu wywodami współzałogantów. W końcu przerywam potok wątpliwości
toastem, z którym w pełni się identyfikuje: „za tych co na lądzie, bo ci co na
morzu sobie poradzą”. Na twarzach chłopaków pojawia się nieśmiały uśmiech ulgi
– poradzimy sobie. Na pewno.
Katarzyna Pawełczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz