środa, 15 czerwca 2016

Tajemnicza La Gomera



Zmierzch przejmuje panowanie nad maleńką wyspą. Wiatr nie dając  za wygraną, rozbija się o wanty i fały. Postanawiamy rozejrzeć się nieco po okolicy. Tuż przy marinie wyłania się wydrążony w skale tunel na kamienistą, niewielką plażę. Kierujemy się na ostrą, niewzruszoną rozszalałym oceanem skałę, z której rozpościera się widok na błyszczącą tysiącem świateł Teneryfę. 

Magia La Gomery
S. Pawełczyk
Atmosfera tego niepozornego miejsca jest magiczna. Przestaje myśleć o tym, co będzie dalej, o incydencie z podchodzenia do kei, o czekającym nas długim i trudnym przelocie. Zatapiam się w Gomerę wszystkimi zmysłami, a w głowie pojawia się śmiała i zupełnie naturalna myśl, że mogłabym tu zostać. Na zawsze. Piękno i potęga Oceanu zachwycają mnie i budzą nieskończony respekt.  W tym momencie nie potrafię sobie wyobrazić, że istnieje jakakolwiek inna rzeczywistość. Już dawno nie byłam bardziej „tu i teraz”.  
Poranna tęcza
S. Pawełczyk

Poranek na Gomerze przywitał nas nieśmiałą tęczą na tle granatowego nieba. Dobry nastrój nie opuszcza mnie od wczorajszego wieczoru. Już mamy zasiadać do śniadania w kokpicie, gdy Jasiek przybiega na pokład z niesamowitą informacją:
- nie zgadniesz, co stoi naprzeciwko nas!!
Wytężam wzrok, a serce zaczyna mi bić jak szalone.
- to jest Polonez, TEN Polonez!
Polonez w całej okazałości!
K. Pawełczyk

Popadamy z Jaśkiem w euforię niczym małe dzieci w ogromnym sklepie z zabawkami, czego inni nie potrafią zrozumieć – w końcu dla nich jacht, jak jacht. Biegnę po aparat i nie mogę uwierzyć, że na maleńkiej wysepce, gdzieś na Atlantyku spotykam polski jacht, na którym kpt. Baranowski okrążył ziemię! Jacht, o którym czytałam i z którym przeżywałam wszystkie piękne i trudne chwile podczas lektury „Drogi na Horn”. Jestem absolutnie zachwycona! A to dopiero początek atrakcji jakie szykuje nam Gomera.
"Moim zdaniem widać Teide"
K.. Pawełczyk

Na jednej z wąskich uliczek znajdujemy samochód, którym zamierzamy eksplorować wyspę. Po chwili jazdy znad chmur wyłania się Teide. Krótka przerwa na robienie zdjęć i ruszamy dalej w kierunku słynnych wawrzynowych lasów. Oczywiście obowiązkowym punktem na trasie jest kawiarenka z leche leche. Udaje nam się wypić cudowny napój zanim wycieczka niemieckich emerytów na dobre opanowała lokal.  Ciężkie deszczowe chmury wiszą nad górami, dolinami i wąwozami, pokrytymi soczystą zielenią. Zastanawiamy się głośno, czy pogoda okaże nam nieco łaskawości i choć na chwilę zza ołowianych zasłon wyjrzy upragnione słońce. 
To jest właśnie Gomera
K. Pawełczyk

Piękno natury
K. Pawełczyk




Zjeżdżamy w kierunku kamienistej plaży, a temperatura zaczyna podejmować z nami współpracę, pozwalając na zrzucenie sztormiaków i czapek. Obłe kamienie i delikatny szum wody sprawiają, że miejsce to wydaje się być idealnym na przedpołudniową drzemkę. Trudy wieczornej wachty przy rumie dają się we znaki i szybko ulegamy pokusie wyłożenia się na twardym legowisku. Poczucie błogiego spokoju rozpływa się po całym ciele, potęgując chęć zostania tutaj na dłużej.  Niestety Sebastian jako samozwańczy kierownik wypraw lądowych, przerywa nam słodkie leniuchowanie przedstawiając kolejne punkty wycieczki.
Drzemka jest zawsze dobrym pomysłem!
J. Bratek

W lesie wawrzynowym pogoda wraca do sprawdzonego zestawu – deszczu, chłodu i mgły. Jednak jako prawdziwe wilki morskie nie dajemy za wygraną i ruszamy na jeden ze szlaków, ukrywając skrzętnie przed sobą delikatną acz upartą zadyszkę, łapiącą na każdym podejściu. 
Wawrzynowy, tajemniczy las...
S. Pawełczyk

Po krótkim spacerze marzymy o dwóch zaledwie rzeczach – cieple i jedzeniu. Co bardziej wymagający konkretyzują jedzenie do paelli a ciepło do 25 stopni. Ruszamy zatem na południe Gomery w poszukiwaniu jednego i drugiego, zachwycając się po drodze niesamowitymi widokami. Wreszcie docieramy do wymarzonego raju – ciepłej i słonecznej mekki hippisów, w której każda knajpka oferuje lokalne specjały kuchni kanaryjskiej. 
Tymczasem na południu...
K. Pawełczyk

Wybieramy jedną z nich, a zmęczone umysły gubią natychmiast zdrowy rozsądek, dając się ponieść ucztowaniu z piekielnie drogim, ekologicznym i lokalnym winem w tle. Ostatnie beztroskie i cudowne chwile tego wieczoru spędzamy nad brzegiem oceanu – oderwani od rzeczywistości, rozleniwieni i szczęśliwi…
Katarzyna Pawełczyk
Dobranoc :)
K. Pawełczyk