poniedziałek, 7 listopada 2016

Chłód północy po raz pierwszy

W hali przylotów czeka na nas dwójka Polaków, od których mamy wypożyczyć wehikuł na najbliższe dni. Najważniejszą informacją zdaje się być instrukcja obsługi drzwi samochodu przy silnym wietrze. Ubezpieczenie niestety nie obejmuje ewentualnego ich urania, co jak się okazuje na Islandii nie jest wcale takie niemożliwe… Gdy udaje się opanować umiejętność okiełznania drzwi, szybko wchodzimy do środka i włączamy ogrzewanie na maksymalny poziom. Jest okrutnie zimno. Wizja stania na pokładzie przez cztery godziny przy takiej pogodzie lekko mnie przeraża, ale próbuje się skupić na myśli, że zaraz wezmę ciepły prysznic i znajdę się w wygodnym łóżku . Instrukcja obsługi naszej terenówki dobiega końca- możemy ruszać do pierwszego hostelu w Keflaviku. Po pół godzinie udaje nam się wreszcie znaleźć ten właściwy, ale wyjściem z samochodu mimo bardzo później pory nam się nie spieszy – zrobiło się miło, ciepło i przyjemnie, podczas gdy na zewnątrz panuje prawdziwe urwanie głowy, co nie nastraja nas zbytnim optymizmem.  Po dłuższej chwili podejmujemy tę heroiczną próbę i wybiegamy jak oparzone do hostelu. Miły recepcjonista daje nam klucze do pokoju, który jak się okazuje jest w drugim budynku więc chcąc nie chcąc musimy raz jeszcze tej nocy zmierzyć się z chłodem północy. Tym razem idzie już o wiele sprawniej. W pokoju czeka na nas zaspana Gosia – wulkan energii i nieustającego optymizmu, więc  oczywiście zamiast iść spać zagadujemy się n kolejne długie minuty.
Dzień dobry Reykjavik!
K. Pawełczyk
 Kiedy w końcu nastawiam budzik okazuje się, że pozostały zaledwie cztery godziny do rozbrzmienia pieśni pobudki… Padam na łóżko i w zasadzie od razu odcinam zasilanie.
Ranek niewiele różni się meteorologiczne od nocy – jest wietrznie i deszczowo, na co wskazuje poziomy kierunek ruchu kropel. Zbieramy się raczej nie spiesznie na śniadanie, zastanawiając się jaka ilość warstw będzie dziś wystarczająca na zwiedzanie Reykjaviku.
Krajobraz po drodze do stolicy jest raczej księżycowy. Puste przestrzenie przyozdobione od czasu do czasu skałami w burych kolorach zlewają się z zachmurzonym niebem. Na całe szczęście przestało padać i woda chlupie już tylko pod kołami samochodu.
Proste ;)
K. Pawełczyk

Szybko znajdujemy miejsce parkingowe w pobliżu portu i kierujemy się na poranną kawę i niemożliwie słodką babeczkę w ramach uzupełnienia porannych deficytów energetyczno-uśmiechowych.
Słodkości w ramach walki z pogodą
K. Pawełczyk

 Po naładowaniu baterii, czas na stolicę – ruszamy na eksplorację Reykjaviku! 
Katarzyna Pawełczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz