poniedziałek, 19 grudnia 2016

Spektakl żywiołów



Droga pośród niczego – jedna z wielu – wcale nie wskazuje by na jej końcu znajdował się najsłynniejszy wodospad Islandii, czyli Gullfoss zwany też „Złotym Wodospadem”, jeden z obowiązkowych punktów na trasie Golden Circle. Pogoda nie sprzyja złotym refleksom na wodzie – niebo jest szczelnie zasnute ołowianymi chmurami, z których od czasu do czasu spadają zimne krople. Nagle pośród niczego pojawia się niepozorny budyneczek i maleńka tabliczka „Gullfoss”, a ostatecznym potwierdzeniem, że dotarłyśmy do właściwego miejsca  jest duży, turystyczny autokar, czekający niewzruszenie na tłumy odkrywców Islandii. Uzbrajamy się w aparaty, selfie sticki,  dodatkowe warstwy ubrań i ruszamy na spotkanie z wodospadem. Na chwilę przed tym jak zobaczymy miliony metrów sześciennych przelewającej się wody, słyszymy ją dokładnie. Przepiękna symfonia natury potwierdza potęgę wodospadu. Wreszcie po pokonaniu kilkunastu śliskich schodków pokazuje się w pełnej okazałości – jest ogromny! 
Gullfoss
K. Pawełczyk

Jesteśmy pod wrażeniem - nie potrafimy powstrzymać dziecięcego zachwytu i szerokich uśmiechów. Po raz kolejny rzeczywistość okazuje się znacznie lepsza od marzeń, a to dopiero początek. Schodzimy na wszystkie punkty widokowe, by żaden szczegół i żadna perspektywa nam nie umknęła.
Potęga żywiołu
K. Pawełczyk

Chciałabym zatrzymać się w tym niezwykłym miejscu i chłonąć każdą chwilę niespiesznie. Dokuczliwe zimno, które jeszcze przed chwilą było nie do zniesienia, przestaje przeszkadzać zupełnie. Pokusa zatrzymania chwili jest tak duża, że ręce drętwieją naciskając co chwilę spust migawki, pozbawione błogosławionych rękawiczek.
 
Hektolitry piękna
K. Pawełczyk
Czas jest nieubłagany i trzeba jechać dalej. Idziemy pod prąd turystycznej rzeki, co nie ułatwia zadania. Na odchodnym szybko zamawiamy jeszcze kawę i zgarniamy kilka pięknych pocztówek. Jedziemy dalej. Gejzer czeka. Kolejny punkt Golden Circle to wybuchowy Strokkur. Autokary i samochody ciasno ustawiają się na parkingu, który bardziej sprawia wrażenie parkingu pod wiejskim supermarketem niż  pod jedną z głównych atrakcji Islandii. Poszukiwane miejsce, dzięki wianuszkowi ludzi jest banalne do odnalezienia. Zaczyna padać deszcz, ale niektórzy są już dawno mokrzy, bynajmniej nie od deszczu. Atmosferę wokół miejsca ogrodzonego cienkimi sznurkami przepełnia napięcie oczekiwania. 
Czekając na gejzer
K. Pawełczyk

Ustawiamy się w pierwszym miejscu, które nie jest szczelnie zakryte przez wianuszek oczekujących na spektakularne wrażenia. Głęboką ciszę przerywa wybuch gorących strumieni wody. Podobno przy bezwietrznej pogodzie gejzer może osiągać wysokość nawet 30 m. Niestety pierwszemu pokazowi towarzyszył dość silny wiatr, co skutkowało tym, że gejzer bardziej niż w górę, wystrzelił w bok, mocząc doszczętnie stojących po „niewłaściwej” stronie mocy. Lekkie rozczarowanie zapanowało w tłumie, szczególnie wśród tych, co nakarmili swoje oczekiwania informacjami z przewodników. Na kolejną eksplozję zmieniamy miejsca na bardziej strategiczne. Znowu atmosfera napięcia przejmuje kontrolę nad głodnymi wrażeń turystami. Monika postanawia podejść jeszcze bliżej i zająć ej zdaniem najlepszą miejscówkę. Niestety, będąc na lądzie zignorowała żeglarski instynkt i nie wzięła poprawki na wiatr i w kulminacyjnym momencie wśród piszczących, zmoczonych głosów, dało się słyszeć również naszą koleżankę. Gdy gejzer wrócił do stanu uśpienia, podchodzimy do Moniki, która śmieje się sama z siebie, pokazując nam przemoczone spodnie i kurtkę.
Ciepły prysznic, ot co!
K. Pawełczyk

- Ale jest ciepło! – krzyczy rozbawiona. Rzeczywiście prysznic o temperaturze 100 stopni może nieco podgrzać atmosferę.
Wychodzimy na wzgórze za gejzerem. Droga jest błotnista i niewyobrażalnie śliska. Deszcz zaczyna zacinać coraz bardziej i robi się naprawdę chłodno, ale widok z góry jest zdecydowanie wart poświęcenia! W idealnym momencie przestaje wiać – gorąca woda wzbija się na wysokość ok. 30 m jakie obiecują przewodniki i wtedy podmuch rozwiewa strugi, tworząc niemal ścianę wody.
Rozwiany gejzer
K. Pawełczyk

Zaliczamy niezwykły spektakl natury pt. potęga żywiołów. Warto było poczekać! To dopiero drugi punkt na dzisiejszej liście, a emocje już sięgają zenitu. Nie możemy się doczekać kolejnych atrakcji i  czym prędzej kierujemy się do krateru Kerið.
Katarzyna Pawełczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz