piątek, 12 sierpnia 2016

Za tych co na lądzie...



Alex ze Staszkiem są ciągle w drodze z Goeteborga, więc zabieramy się za sprzątanie jachtu sami. Większość rzeczy idzie do wyrzucenia ku rozpaczy właściciela. Zaraz po czynnościach usuwania zbędnych elementów idzie w ruch woda z płynem do mycia naczyń, którą szorujemy wszystkie możliwe powierzchnie. Po półtorej godziny nierównej walki, jacht nabiera ogłady i wyglądu, pozwalającego na egzystencję w granicach względnego komfortu. 
Marina w Fredrikstad
J. Chudzik

Co jakiś czas chłopaki dzwonią, próbując zlokalizować marinę. Okazuje się to dość karkołomnym zadaniem, gdyż nazwa mariny jest nie do wypowiedzenia, a do tego my nie do końca potrafimy się zlokalizować wśród kilku innych w tej części miasteczka. W końcu Jasiek podaje koordynaty, które prowadzą drugą połowę naszej załogi na drugą stronę zatoki, co znacznie wydłuża czas ich podróży.
W końcu udaje im się trafić do właściwej mariny. Głodni i zmęczeni wchodzą na jacht razem z trzecim tajemniczym człowiekiem. Ów człowiek to Marek, który nadkładając sporo drogi przywiózł do celu chłopaków. Kolejny sympatyczny i niezwykle pomocny Polak na Skandynawskiej ziemi zostaje z nami do wieczora, oferując  to podwózkę do Szwecji na zakupy, to dodatkowe garnki do naszego skromnego kambuza. 

Za tych co na lądzie, bo ci co na morzu sobie poradzą!
J. Chudzik
Przy szklaneczce rumu zastanawiamy się jak to będzie na pełnym morzu na tym zabytku. Nastroje zamiast się wyklarować, wahają się od pełnej euforii do zupełnego pesymizmu. Próbuje nastawić się pozytywnie do braków, bez których normalnie nawet nie pomyślałabym o wypłynięciu za główki portu. Wiedziałam, że nie będzie to jeden z tych rejsów na jakich byłam do tej pory. Wiedziałam, że dużo się nauczę i zdobędę bezcenne doświadczenie klasycznego żeglarstwa, ale tego co zastaliśmy nie spodziewałam się w aż takiej skali. W głowie kotłują mi się myśli, to podsycane przez Kapitana Morgana, to zbijane z tropu wywodami współzałogantów. W końcu przerywam potok wątpliwości toastem, z którym w pełni się identyfikuje: „za tych co na lądzie, bo ci co na morzu sobie poradzą”. Na twarzach chłopaków pojawia się nieśmiały uśmiech ulgi – poradzimy sobie. Na pewno.
Katarzyna Pawełczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz